Gatunek: SasuSaku, dramat
Wiek: bez ograniczeń
Uwagi: W tej partówce występują liczne powtórzenia - są one jak najbardziej specjalnie. Chciałabym też zwrócić uwagę, że dawno nic nie pisałam w trzeciej osobie, dlatego mogło wyjść nie za ciekawie. Nie jest to partówka, którą planowałam - ta ukaże się w swoim czasie (chodzi o Ostatnie tchnienie życia).
Chciałabym też podziękować bardzo Vanai i Okeyli, które rzuciły swym oczkiem na tę partówkę i poprawiły pewne błędy, sama też starałam się ją sprawdzić, ale na pewno nie wyłapałam wszystkiego.
Płoń
[Muzyka]
Czuła
swąd palonych ciał. Biegła, nie oglądając się za siebie. Zapach
zgnilizny roznosił się na całym polu. Wiedziała, co to oznacza.
Przegrali bitwę, ale jeszcze nie przegrali wojny.
Posuwała
się coraz bardziej naprzód, lecz porozrzucane ciała utrudniały
przejście. Wiedziała, że jeśli ją znajdą, zapłaci za to
ogromną cenę. A stawką było życie – jej
życie.
Biegła ile miała sił w nogach, nie mogła zawrócić, spojrzeć za
siebie. Z bólem wypisanym na twarzy patrzyła na umierających
towarzyszy, niektórzy jeszcze konali, wydając z siebie jęki, inni
już martwi, leżeli skamieniali. Oddychała niespokojnie, a jej oczy
wędrowały po całym polu, nie mogąc znaleźć punktu wyjścia.
Czy
taki miał być los? Nie chciała tego, ona pragnęła żyć. Łapała
łapczywie powietrze, jakby to było ostatnie tchnienie, ostatni
widok na ten świat. Biegła dalej, ignorując jęki ludzi. Widziała
dym, ogień, krew. Emocje aż kumulowały się w środku, lecz
musiała być silna, nie mogła odpuścić.
Czuła
się brudna, nieczysta, wiedziała, że ucieczka z pola bitwy jest
największą hańbą, dla niej i oddziału. Przecież przysięgała,
a jednak okryła siebie zniewagą. BYŁA TCHÓRZEM. Do oczu napłynęły
jej łzy, lecz szybko je wytarła. Wszystko docierało do niej w
zwolnionym tempie.
Jakieś
dziecko krzyczało z oddali, błagało o litość. Jednak jedynym
zbawieniem tutaj była śmierć. Zbierała ona dzisiaj swe żniwa,
nie patrząc na stan majątku, wiek czy więzi. Łapała życie
każdego w swoje nędzne, wychudzone szpony. ONA NIE ZNAŁA LITOŚCI.
Już
czuła na swoim policzku jej oddech, był wyraźny, przesiąknięty
zimnem. Pachniała zgnilizną. Kostucha śmiała się prosto w twarz,
obejmując ją delikatnie, jakby były siostrami – bliskimi
siostrami. A przecież nie chciała umierać, lecz nikt ją o zdanie
nie pytał.
Zawyła
cicho, biegnąc dalej. Nie czuła już lęku, bowiem wiedziała co ją
czeka. Stąpała po ziemi, do której i tak zostanie brutalnie
wepchnięta, a nad jej grobem ujrzy kostuchę – tę
samą, która śmiała jej się w twarz; tę samą, która pachniała
zgnilizną; tę samą, która nie znała litości. Nawet
już nie chciała otrzymać łaski, polegli wszyscy towarzysze, ona
też polegnie.
Zielone
oczy zaszły mgłą – a jednak nie uśmiechało się jej tak
skończyć. Wyobrażała sobie, że umrze ze starości w ciepłej,
pachnącej proszkiem do prania pościeli, miękkim, starym jak ona,
łóżku.
Jaką
cenę przyszło jej zapłacić? Nikt nie spodziewał się natarcia.
Nikt.
A jednak do niego doszło. Teraz została sama – sama
w środku bitwy
– towarzyszyły jej jęki i siostra kostucha, która była tylko
zjawą, omamem, nie potrafiła jednak odpędzić tego złego
urojenia. Stawała się wariatką, w obliczu śmierci, ogłupiała.
Do
jej nozdrzy doszedł zapach palonych ciał, naszło ją na wymioty,
zatrzymała się tylko na chwilę. Musiała odsapnąć, nogi
odmawiały jej posłuszeństwa. Z krzykiem, modlitwą i fetorem
śmierci rzuciła się w bieg – szaleńczy
bieg,
bowiem szaleńczo
bała
się o swoje życie.
Ścisnęła
mocno swoje pięści, tak, że całe poczerwieniały od krwi. Żyję
– mówiła do siebie. - Czuję ból, więc żyję.
Póki
piekło, parzyło – póki
lała się krew
– ona żyła. Czuła, że nadwyręża każdy mięsień, staw.
Wiedziała, że długo nie wytrzyma, dlatego przyspieszyła.
Wokół
paliło się mnóstwo domów, pól, ludzi. Wszystko wyglądało jak z
piekieł. Nie. To były istne czeluście. Tutaj diabeł tańczył
swojego walca, kostucha śmiała się i wyła. Dobrana z nich para –
pomyślała Sakura, wciągając dużą dawkę powietrza. Zapach nic
nie zmienił, wszystko niosło się z dymem.
Strach
wziął nad nią górę, przestraszone, zielone oczy spojrzały
uważnie. I ujrzała go – demona w całej swojej okazałości.
Czerwone tęczówki świeciły na tle ciemności. Świeciły?
Nie. One lśniły złowrogo.
Przeklęła
siarczyście pod nosem, została złapana. A ona tak chciała żyć,
bała się śmierci. Spojrzał na nią, a na jego twarzy zawitał
uśmiech – jednocześnie tak jej drogi, a
tak przesiąknięty złem.
I ona go kochała. A on? Był potworem. Demonem wprost z piekieł.
Nawet diabeł mógł mu pozazdrościć tego mroku i postrachu jakie
siał.
Widziała
jak się zbliżał. Jego czarne włosy powiewały razem z wiatrem, a
biała, właściwie już czerwona od krwi koszula zlepiona była z
torsem. Przygryzła spuchnięte i wysuszone wargi, oczy zaszły jej
mgłą. Czuła napływające łzy – a przecież miała być silna.
W obliczu śmierci, stchórzyła.
-
Sasuke – wymamrotała otępiała.
Wbiła
długie paznokcie w ramiona, z ran sączyła się krew. Lecz nie
czuła bólu, wypełniał ją strach – wszechobecny, wypełniał
każdy zakamarek jej ciała.
-
Sasuke – załkała.
Zmierzył
ją drwiącym spojrzeniem, a czerwone oczy zalśniły jeszcze
bardziej. Widziała w nich obłęd, który wystraszyłby nawet samą
jej siostrę, kostuchę.
Teraz
on był śmiercią, mroczny żniwiarz sam mógł się złamać pod
wpływem jego siły.
Upadła
na kolana.
-
Płoń – powiedział donośnym głosem.
Te
słowa odbiły się echem w jej głowie. Przed oczami zobaczyła
ciemność, najmroczniejszą, ciemniejszą niż noc, zimniejszą niż
północny wiatr.
Jej
miłość pachniała śmiercią – swądem palonych ciał,
zgnilizną. Smakowała krwią. Spłonęła, wijąc się w otchłaniach
czarnego piekła. Amaterasu.
Umarła
– a jej ukochany stanął nad nią, pachniał tym, co zapamiętała.
Zginęła w obliczu demona. Tylko gdzie dostała się jej dusza,
skoro piekło istniało na Ziemi?
No to mnie zagiełaś Sasame...
OdpowiedzUsuńPisanie w trzeciej osobie, jak najbardziej wyszło ci, więc nie masz się co martwić :)
A jeśli chodzi o samą partówkę, brak mi słów.
Tak, podobało mi się, ale kompletnie nie wiem co jeszcze mam ci powiedzieć. W takim razie głośno krzyknę: PODOBAŁO MI SIĘ! i na tym zakończę swój krótki wywód :*
Aaa Miku, miło Cię tu widzieć :D Zapewne partówka wyszła inaczej niż wszystkie moje dzieła, nawet chyba wyszła lepiej niż się tego spodziewałam :3
UsuńWow *_* czegoś takiego się nie spodziewałam :D słowami bardzo dobrze nakreśliłaś emocje, klimat i napięcie!, a w połączeniu z tą melodią, wyszło coś niesamowitego! :D przez chwilę miałam szklanki w oczach :D Dla mnie to było jak końcowy moment w mojej ulubionej książce, trzymający w napięciu do samego końca :D bardzo mi się spodobało :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Jest! Udało mi się to co planowałam - wszystko jest na swoim miejscu - emocje, klimat i napięcie. Niestety rzadko mi się to udaje ;< xD
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam :>
O cholercia, Sasame. :o Ty znasz moją opinię o tym, ale muszę to wygłosić dogłębniej w tym komentarzu:
OdpowiedzUsuńNa początek narracja. Do tej pory widziałam Twoje dzieła tylko w pierwszoosobowej formie, teraz czytam pierwszy raz coś, co napisałaś w trzeciej osobie, jak mam być szczera. Wyszło ci to bardzo dobrze, a do tej partówki jak najbardziej pasowało. Mogłabyś częściej takie one shoty pisać w trzeciej osobie.
To jak zbudowałaś klimat całej tej sytuacji... te emocje... świetnie dopasowana muzyka... to wszystko! Wyszło ci po prostu niesamowicie. Podobał mi się moment, jak opisałaś Kostuchę, aż muszę to tutaj zacytować:
"Już czuła na swoim policzku jej oddech, był wyraźny, przesiąknięty zimnem. Pachniała zgnilizną. Kostucha śmiała się prosto w twarz, obejmując ją delikatnie, jakby były siostrami – bliskimi siostrami. A przecież nie chciała umierać, lecz nikt ją o zdanie nie pytał."
Już nawet nie tylko o ten cytat mi chodzi. Całe to dobranie Kostuchy do partówki bardzo mi się spodobało. Budowało to pewien klimat, dało wrażenie ogłupiałej Sakury. Wspaniałe.
Potem, jak napotkała Sasuke. Te emocje, to napięcie.
"Jej miłość pachniała śmiercią – swądem palonych ciał, zgnilizną. Smakowała krwią. Spłonęła, wijąc się w otchłaniach czarnego piekła. Amaterasu."
Nie mogłaś lepiej tego opisać. Niesamowite. Ta partówka tak mnie wciągnęła, że nawet w momencie, gdy ją poprawiałam, nie miałam problemu z tym, że czytam ją po raz drugi. Ba, nawet się cieszyłam i dalej byłam tak samo zafascynowana i towarzyszyły mi te wszystkie emocje.
Łaaa, dziękuję :) Tak znam, znam xD
UsuńChyba to jest jedyne moje dzieło z którego jestem tak zadowolona :> Oczywiście pewnie są jakieś błędy, ale i tak wyszło jak na mnie nieźle. :>
Przeczytałam ten krótki fragment tekstu. I wiesz co? Okazało się, że w ogóle nie potrafię pisać.
OdpowiedzUsuńJejku, to rzeczywiście było najlepsze twoje dzieło, jakie to tej pory stworzyłaś. Te emocje... a do tego ta muzyka. No ja po prostu umarłam i nie mam zamiaru wrócić do żywych. Tyle mogę ci powiedzieć. Powaliłaś mnie i tyle...
Umiesz pisać :> :*
UsuńUwaga, spamuję, ale w dobrej wierze! Przynajmniej tak myślę.
OdpowiedzUsuńCóż... od ostatniego rozdziału Białego Królika minął ponad rok, ale chciałam Cię powiadomić, że na http://akinese.blogspot.com/ pojawił się piąty rozdział.
Pozdrawiam, Niah.
Nie wiem czego się spodziewałam, ale z pewnością nie takiego SasuSaku. Teraz to powiem Ci, że mnie zaskoczyłaś. To jest... Mocne.
OdpowiedzUsuńJak to podsumował właśnie mój brat, siedzący naprzeciwko: "A Ty co tak wykrzywiasz ryło?". Nie czytałam za dużo Twoich tekstów, jednak widzę, że nie lecisz według schematów. Chciałam z ciekawości przeczytać ShikaSaku, ale z braku czasu wybrałam krótszy tekst. Pozdrawiam i z pewnością tu wrócę :*
I z czystej ciekawości zapytam: Pisałaś kiedyś, baaardzo dawno, w czasach świetności Onetu, blog z dziewczynami, które miały nicki Lena oraz Nana? Było to jedno z pierwszych FanFiction, które czytałam i trzecia autorka miała identyczny nick jak Ty teraz, dlatego zastanawia mnie czy to zbieg okoliczności czy faktycznie ta sama osoba. ^^
UsuńDziękuję bardzo za komentarz :3
UsuńNie pisałam nic na onecie, prócz autorskiego bloga pod innym nickiem, którego porzuciłam po jednym rozdziale ;---; XD
To zbieg okoliczności :3