Z dedykacją dla Novej(mam nadzieję, że dobrze odmieniłam) i Mayako. Nova dała propozycję na paring ShikaSaku, więc pomyślałam: czemu nie? I połączyłam to z paringiem KakaSaku(moje pierwsze opowiadanie/partówka z tym parigiem, jak i z ShikaSaku), dlatego dedykuję również Mayako. Mam nadzieję, że nie wyszło z tego takie "badziewie", jak myślę. XD
Gatunek: Obyczajowe, Romans
Kategoria: ShikaSaku, KakaSaku
Wiek: Bez ograniczeń
Uwagi: Chciałabym podkreślić, że jednopartówka ma dość banalną fabułę i nie jest niczym "wytwornym". Potrzebowałam napisać coś prostego, opartego jedynie na relacjach między bohaterami. I wyszło coś takiego. Nie jest to, coś wybitnego, ale jeśli komuś się nudzi, to myślę, że może to ewentualnie przeczytać dla odstresowania się.
Betowała Venetica Mai. <3
Paliłam
papierosa, leżąc w ciepłym łóżku. Zapach nikotyny przyjemnie
drażnił moje nozdrza. Noc powoli ustępowała dniu, przez co na
zewnątrz robiło się coraz bardziej szaro i ponuro. Ostatnio pogoda
w Tokio wręcz sprawiała, że człowiek miał ochotę zostać w domu
oraz nie wychodzić spod grubego koca. Podciągnęłam się trochę
wyżej wątłymi ramionami, a moje plecy wygodnie spoczęły na
miękkiej poduszce. Spojrzałam w bok, ujrzałam mężczyznę, z
którym spędziłam dzisiejszą noc. Jego długie, ciemne kosmyki
włosów leżały swobodnie porozrzucane po pościeli. Złapałam za
jeden z nich i owinęłam wokół chudego palca.
Współczułam
mu, doprawdy mu współczułam. On dbał o miłość, szanował
kobiety. Ja nie posiadałam żadnych skrupułów i ograniczeń.
Wiodłam życie, takie jakie chciałam. Nie miałam czasu na miłość
czy sentymenty. Przelotny romans był dla mnie czymś normalnym, na
porządku dziennym. Spałam z kim chciałam, całowałam się z kim
chciałam, mieszkałam z kim chciałam. Jedni uważali moje
zachowanie za niedopuszczalne, niektórzy nazywali mnie szmatą,
a jeszcze inni utwierdzali mnie w przekonaniu, że takie życie jest
godne dziwki. Ostatni partnerzy — a było takich trochę,
twierdzili, iż im to nie przeszkadza, a nawet — kręcą ich
kobiety takie jak ja. A co mówiło o tym moje sumienie? Iż jestem
kobietą wyzwoloną. Dawałam im miłość, namiętny seks i gorące
pocałunki. Nie potrzebowałam niczego więcej, a im to wystarczało.
Jednak
on będzie musiał zmierzyć się po raz kolejny ze spojrzeniem
swojej żony; surowej, ale kochającej kobiety. Spodziewali się
potomka, godnego spadkobiercy klanu Nara. Sam Shikamaru był bardzo
powściągliwy, a to, że wylądowaliśmy razem w łóżku, stało
się dosłownie przez przypadek — alkohol i hormony zdecydowanie
zaważyły nad podjętymi przez nas decyzjami. Tak właśnie zaczął
się nasz przelotny romans, który trwał już od trzech miesięcy.
To
właśnie instynkt sprawił, że dopuściliśmy się tego grzechu. Co
na to nasze sumienie? Moje pozostało bez zmian, kiedy coś szeptało,
uciszałam je słodkim smakiem wina i zapachem nikotyny; natomiast
Shikamaru... On miał znacznie gorzej. Ja nie posiadałam nikogo na
stałe, a Nara, jako głowa rodziny, musiał dawać przykład
kochającego męża i wkrótce ojca. Jego zżerało sumienie, nie
mnie; jednak tego kręgu nie dało się przerwać. Kto wpadł w jego
sidła, temu nawet głos wewnętrzny, który powinien stawiać na
nogi, nie pomoże. To przez grzech namiętności.
Zaciągnęłam
się dymem papierosa, wypuszczając go, poczułam przyjemne uczucie w
płucach. Na moją twarz wtargnął uśmiech, dotknęłam ciepłego
policzka Shikamaru. Był taki spokojny i niewinny, kiedy spał.
Pochyliłam się nad śpiącym mężczyzną, złożyłam na jego
wysuszonych ustach, krótki, ulotny pocałunek. Odgarnęłam jeszcze
kilka kosmyków włosów z czoła Nary, po czym wstałam z łóżka.
Pokój
hotelowy nie był wielki, w świetle poranka ściany wydawały się
oliwkowe, po lewej stała szafa zrobiona z jasnego drewna, a obok
niej dojrzałam drzwi od łazienki. Pozbierałam ubrania z podłogi i
pewnym, lecz cichym krokiem weszłam do pomieszczenia, zapalając
światło. Potrzebowałam szybkiego prysznicu, aby otrzeźwić myśli.
Łazienka to
niewielkie pomieszczenie, którego ściany zostały pomalowane na
biało, a resztę urządzono w odcieniach beżu. Całość
prezentowała się przytulnie.
Otworzyłam
kabinę i weszłam do środka. Westchnęłam, kiedy pierwsze krople
uderzyły o rozgrzaną skórę. Było to ukojeniem dla moich myśli i
nerwów, w tej chwili nie zwracałam uwagi na resztę świata.
Ciepła
woda wyznaczała ścieżki na ciele, przyglądałam się temu
zjawisku z pewnym zafascynowaniem. Po kilku minutach zakręciłam
kurek z wodą i wytarłam skórę ręcznikiem, który leżał na
półce niedaleko kabiny.
Sięgnęłam
po ciuchy i nałożyłam je na siebie. Otworzyłam dyskretnie drzwi,
po czym przeszłam przez pokój. Ostatni raz spojrzałam na śpiącego
mężczyznę, żegnając się z nim w duchu i wyszłam, pozostawiając
wspomnienia nocy w tym hotelowym pokoju.
***
Odgarnęłam
pasemko różowych włosów za ucho i zagłębiłam się w
dokumentach przede mną. Mimo tej cholernej papierkowej roboty,
lubiłam tę pracę — w końcu posada sekretarki w dobrze
prosperującej firmie była marzeniem wielu, więc nie miałam na co
narzekać. Mój szef, Itachi, też był bardzo miłym człowiekiem.
Cała korporacja należała do jednej rodziny — klanu Uchiha.
Spojrzałam
nad biurko i ujrzałam sekretarkę brata mojego szefa. Hinata była
cichutką, bardzo ułożoną kobietą, w dodatku niedawno została
świeżo upieczoną żoną. Miała długie, granatowe włosy
sięgające pasa, jasne, przejrzyste oczy oraz śniadą karnację.
Jeśli miałabym być szczera, to spokojnie mogłabym stwierdzić, że
jest uosobieniem piękna i subtelności.
Uśmiechnęłam
się, gdy zauważyłam, że wlepia we mnie swój wzrok. Czasami
przerażał mnie kolor jej tęczówek. Siedziałyśmy tak w
milczeniu, po chwili postanowiła się odezwać:
—
Sakura
— wymówiła melodyjnie moje imię.
—
Słucham?
Westchnęła
i zaczęła stukać nerwowo palcem o kubek z herbatą.
—
Nie
uważasz, że takie życie nie jest dla takiej kobiety, jak ty?
Uniosłam
brew do góry w akcie zdziwienia.
—
To
znaczy, jakie? — zapytałam.
Hinata
przełknęła głośno ślinę. Wiedziałam, że była osobą dość
nieśmiałą i rozmowy na niektóre tematy przychodziły jej z
trudem.
—
Nie
powinnaś być tak rozpustna.
Ach,
rozpustna. Pani Uzumaki potrafiła tak dobrać słowa, aby nikogo nie
urazić.
—
To
moje życie, Hinata. Ciesz się, że masz kochającego męża —
odpowiedziałam jej z lekko ironicznym uśmiechem na twarzy. Nie
lubiłam, kiedy ktoś wtrącał się w moje sprawy, nawet jeśli
robiła to ona.
Policzki
kobiety oblał delikatny rumieniec. Spojrzałam na nią znacząco.
Podczas takich sytuacji była naprawdę urocza. W duchu cieszyłam
się, że pozostały w niej te resztki dziewczęcej niewinności.
Nagle
przez pomieszczenie przeszedł zabiegany szef.
—
Sakura,
do mojego gabinetu — rzucił.
—
A
dzień dobry, to gdzie? — mruknęłam pod nosem, tak, abym
usłyszała to tylko ja i Hinata, po czym puściłam oczko do pani
Uzumaki oraz ruszyłam za Uchihą.
Gabinet
szefa był wyjątkowo przestronny. Wielkie, szklane okna znajdujące
się po lewej stronie oświetlały całe pomieszczenie. Kolory ścian
zostały pomalowane na jasną szarość; na środku stało ciemne
biurko, a przed nim zwykłe krzesło pasujące do reszty otoczenia;
za meblem — obrotowy fotel obity czarną skórą. Z prawej —
stało kilka ciemnych szafek, a na nich jakieś segregatory i
dokumenty.
Spojrzałam
na Itachiego, który wygodnie siedział na fotelu. Gdyby nie on, nie
miałabym dzisiaj tej fuchy. W końcu znaliśmy się już przeszło
od czasów gimnazjum i tylko dzięki znajomości dostałam tę pracę.
Wyglądał
naprawdę mizernie — podkrążone oczy i blada twarz. Jego czarne
włosy nie wydawały się takie puszyste, jak zawsze.
—
Co
jest? — zapytałam, a on gestem dłoni nakazał mi usiąść.
—
Sakura
— zaczął. — Znamy się już jakiś czas. Wiesz jaki jestem...
Pokiwałam
głową na znak, że rozumiałam.
—
Ech.
To wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało.
Westchnął
i oparł głowę o splecione dłonie. Przybrał poważny wyraz
twarzy, a między nami nastała cisza, którą przerywało jedynie
tykanie zegara.
—
Sasuke
jest taki jak ja — wyszeptał tak, abym usłyszała. Jego głos
zadrżał.
—
Czyli
jest gejem? — zapytałam prosto z mostu.
—
Sakura!
Czy ty zawsze musisz być taka dosłowna? — Popatrzył na mnie z
pewną irytacją.
—
Owszem.
—
Sakura..
Ech, tak — odparł. — Najbardziej boję się tego, jak nasi
rodzice zareagują.
—
Och,
czy przypadkiem Sasuke nie jest już dorosłym mężczyzną? — W
moim głosie można było usłyszeć kpinę.
—
To
nie tak. Moje dziwactwo zaakceptowali z pewnym przymrużeniem oka.
Natomiast wszystko spadło na Sasuke, to on teraz powinien dorobić
się potomka — mruknął bezradny.
—
W
czym problem? Wiele kobiet chce się z nim przespać, tak trudno
zmajstrować dzieciaka?
—
Ty
nadal nie rozumiesz. Żeby wyjść z tego wszystkiego z twarzą, musi
dojść do ślubu, a potem dopiero można pomyśleć o dzieciach.
Westchnęłam
i popatrzyłam na Itachiego z pewnym współczuciem. Mimo że obaj
bracia byli już dorośli, rodzice nadal mieli na nich duży wpływ.
W końcu to spadkobiercy klanu Uchiha, czego innego mogłabym się
spodziewać?
—
I
tu jest problem — wyszeptałam.
—
No
właśnie.
Spojrzałam
mu w oczy i obdarowałam ciepłym uśmiechem.
—
Będzie
dobrze.
—
Sakura?
— zapytał.
—
Tak?
—
Czy
ty... Zostałabyś jego żoną?
Chyba
się przesłyszałam, prawda? Nie? Cholera! Itachi, coś ty wymyślił?
—
Nie
ma mowy! — fuknęłam i zmarszczyłam czoło.
Jeszcze
czego!
—
To
jedyne rozwiązanie — powiedział, patrząc błagalnie.
—
Nie
ma mowy — wydukałam zła.
Co
on sobie wyobrażał? Wstałam pospiesznie z krzesła i podeszłam do
wielkiego okna. Przede mną prezentowała się piękna panorama
Tokio.
—
Jak
ty to widzisz, co? Nie jestem stworzona do roli gospodyni domowej, a
co dopiero do niańczenia dzieci! Już nie wspominając o tym, że
mój rzekomy mąż posuwałby jakiegoś faceta na boku! — Uniosłam
się, instynktownie gestykulując dłońmi. — A właśnie, kto jest
partnerem Sasuke? — zapytałam zaciekawiona.
Itachi
głośno westchnął, zamyślił się, otwarł usta, jakby chciał
coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął. W końcu usłyszałam
jego głos.
—
Naruto.
Zdębiałam.
Stałam przy tych oknach jak kłoda i nawet przez moment przestałam
oddychać. Ten Naruto? Naruto Uzumaki? Czy ja po raz kolejny w tym
dniu się przesłyszałam? Chyba czas odwiedzić laryngologa, bo mój
słuch powoli szlag trafiał.
—
Co?
—
Naruto
Uzumaki jest partnerem Sasuke.
—
Jak
to? Przecież on... Nie dawno ożenił się z Hinatą!
Uchiha
popatrzył na mnie spod byka, poluzował krawat i zakasał rękawy
białej koszuli.
—
Widzisz,
Sakura. Zapewne kojarzysz rodziców Naruto. Tak, jak moi prowadzą
firmę. Naruto nie mógłby im spojrzeć w oczy, gdyby dowiedzieli
się o jego orientacji seksualnej, zwłaszcza, że pani Kushina jest
przeciwko związkom homoseksualnym.
—
Ale
to świństwo wobec Hinaty! — mruknęłam nabuzowana, a mój głos
stał się zachrypnięty.
—
To
prawda, jednak... Naruto rozmawiał z Hinatą i wszystko jej
wyjaśnił. Naruto ją kocha, lecz ich relacje są znacznie inne od
tych z Sasuke.
—
To
wszystko jest takie popieprzone — jęknęłam i opadłam miękko na
krzesło.
Szef
spojrzał na mnie z błyskiem w oku, wyciągając otwartą dłoń nad
biurko.
—
To
jak, zgadzasz się? Zostaniesz panią Uchiha?
—
Nie
chce mieć nic wspólnego z tym bagnem.
—
Sakura.
—
Zastanowię
się — wydukałam.
Czy
ja do cholery jasnej oszalałam? Serio? Sakura, zacznij racjonalnie
myśleć, bo pewnego dnia wylądujesz z gejem w łóżku i w dodatku
on będzie twoim mężem. Nie ulegaj tak łatwo wpływom! Nawet jeśli
twój szef jest taki przystojny, jego brat jest przystojny, ale
wszyscy są homoseksualni, a ty, nie chcesz należeć do tego grona
popaprańców, prawda? Sakura, myśl trzeźwo! Chciałam, aby ten
tekst stał się od dzisiaj moją dewizą, ale w życiu różnie
bywa. Miałam nadzieję, że nie popełnię żadnego błędu — mogę
przecież później czegoś żałować.
—
Ale
przecież... Jest jeszcze Karin.
—
O
niej nie pomyślałem. — Zamyślił się.
—
No
widzisz! Na pewno się zgodzi. Przecież od dawna podkochuje się w
Sasuke.
—
Tak
myślisz?
—
Tak
sądzę. Mimo że za nią nie przepadam, nie życzę jej takiego
małżeństwa. Nawet Hinacie współczuje tego związku. Pomyśleć,
że takie rzeczy dzieją się teraz na porządku dziennym. —
Westchnęłam.
—
To
nie tak — jęknął szef, patrząc na mnie pobłażliwie.
—
Każdy
tak mówi — odgryzłam się, a między nami zapanowała cisza.
Itachi
zerknął jeszcze na mnie, po czym pozwolił mi wyjść.
Szybkim
krokiem wyszłam z gabinetu. Nie chciałam mieć do czynienia z tą
sprawą, ale znając życie, pewnie będę miała z nią, jak
najwięcej wspólnego.
Uśmiechnęłam
się przelotnie w kierunku Hinaty, jednak w sercu poczułam pewne
współczucie. Jak to jest być z mężczyzną, który kocha innego
mężczyznę? Przecież to istna paranoja! Ale niektórzy ludzie
godzą się na takie rzeczy w imię miłości. Albo są głupcami
albo są szalenie zakochani; jedno nie wyklucza drugiego.
Zanosiło
się na to, że ten dzień będzie wyjątkowo długi i męczący...
***
Popijając
sobie kawę, włączyłam zagraniczne radio. Usłyszałam spokojną
melodię i kojący, męski głos. Kąciki moich ust lekko drgnęły w
górę, po czym zaczęłam nucić piosenkę równo z Samem Smithem.
„I'm not the only one” należała ostatnio do jednych z moich
ulubionych utworów. Powoli kołysałam się na boki. Zauważyłam,
że Hinata patrzy na mnie z przymrużeniem oka. Tę błogą chwilę
przerwał mężczyzna, który przechodził właśnie przez korytarz.
—
Dzień
dobry — zaczął. — Byłem umówiony na spotkanie służbowe z
Itachim Uchihą.
Spojrzałam
na niego i zaniemówiłam. Szare włosy opadały delikatnie na twarz
osobnika, przysłaniając część czoła. Ubrany był w grafitowy
garnitur, który idealnie na nim leżał. Granatowa maska przylegała
do jego brody i kończyła się na nosie. Ciemne oczy świdrowały
moją sylwetkę na wskroś, tak, że poczułam na swoich policzkach
ciepło. No, nie! Shannaro! Sakura, przecież nie mogłaś się
zarumienić!
—
Cholera
— wydukałam pod nosem. — Dzień dobry! Pan... — zaczęłam i
spojrzałam na monitor przed sobą. — Hatake Kakashi, tak?
—
Zgadza
się. — Pokazał mi odpowiednią plakietkę upoważniającą go do
przebywania na terenie korporacji.
—
W
takim razie proszę iść prosto, a potem pierwsze drzwi na prawo. —
Patrząc mu w oczy, uniosłam kąciki ust do góry, układając je w
szeroki uśmiech.
Mężczyzna
skinął do mnie głową i odszedł w odpowiednim kierunku. Po nim
został tylko subtelny zapach perfum.
Przyłożyłam
dłonie do piersi, poczułam przyspieszone bicie serca. Hinata
popatrzyła w moją stronę z pewnym zadowoleniem i zaczęła bawić
się długopisem.
—
No
i co, Sakura? — zapytała, jakby trochę onieśmielona.
Odetchnęłam.
—
Nic
— odparłam, wzruszając ramionami.
Prawdę
mówiąc, miałam ochotę poznać bliżej pana, który dosłownie
oczarował mnie swoim wyglądem zewnętrznym kilka minut temu.
Kakashi Hatake... Hm... Sakura Haruno tak tego nie zostawi!
Wzdrygnęłam
się, słysząc dźwięk przychodzącego smsa. Spojrzałam na
wyświetlacz telefonu i zagryzłam wargę. Wiadomość nadał
Shikamaru: „To dzisiaj u Ciebie?”. Wydęłam policzki,
zastanawiając się nad odpowiedzią. Po chwili odłożyłam telefon
na biurko. Postanowiłam, że odpiszę później, ponieważ miałam
ochotę... Spędzić ten wieczór w towarzystwie kogoś innego.
Przynajmniej taki był mój zamiar.
Założyłam
nogę na nogę, a Hinata cały czas patrzyła na mnie wyczekująco.
Na co ona czekała? Że zacznę krzyczeć i piszczeć, bądź rzucę
w cholerę inne relacje z facetami? Chyba śniła!
Chociaż...
Dla tego spojrzenia byłam w stanie zrobić wszystko.
***
Kilkanaście
minut później mój obiekt westchnień wyszedł z gabinetu szefa i
obdarował mnie czarującym spojrzeniem ciemnych tęczówek. Głos
ugrzęzł mi w gardle, kiedy Kakashi Hatake podszedł do biurka.
—
Chciałbym
się umówić.
Czy
ja się przesłyszałam? Moje policzki oblał delikatny rumieniec.
—
Na
kolejne spotkanie z prezesem Itachim Uchihą, oczywiście — dodał
i odchrząknął.
—
Um,
tak. Już sprawdzam, kiedy szef ma wolny terminarz. — Zagryzłam
wargę. — Najbliższy termin jest za trzy tygodnie.
—
Nie
byłoby można wcześniej? — zapytał, a mnie zmiękły kolana.
Miałam
ochotę rozpłynąć się przy tym facecie, i to dosłownie!
—
Niestety,
tylko wtedy termin jest wolny — odparłam spokojnie.
—
Niech
będzie — powiedział i wyciągnął małą karteczkę z portfela.
— Jakby się coś zmieniło, proszę zadzwonić.
—
W
porządku. — Posłałam mu ciepły uśmiech, a nasze spojrzenia się
spotkały.
Mężczyzna
poprawił krawat i zaczął nucić piosenkę, która leciała w
radiu. Zdecydowanie wolałam głos Tiny Turner, ale musiałam
przyznać, że nieźle sobie radził. Zaśmiałam się cicho pod
nosem, za to Kakashi puścił do mnie oczko.
—
Kultowy
kawałek.
—
Nie
zaprzeczę.
—
Po
tylu latach nadal utrzymuje się na listach przebojów, to dopiero
mistrzostwo, a nie, jak te teraźniejsze hity, wszystkie na jedno
kopyto i trudno je nawet odróżnić! — Westchnął.
—
Nie
wrzucajmy wszystkich od razu do jednego worka, proszę pana. Na pewno
znajdzie się kilka perełek.
—
Ach,
jaki tam pan, jestem Kakashi. A co do tego, to masz rację panno... —
Spojrzał ma moją plakietkę. — Sakuro.
—
Miło
mi poznać. — Wstałam delikatnie i podałam rękę, a on ujął ją
swoją ciepłą dłonią.
—
Mnie
również. Może dałabyś się, Sakuro, zaprosić na kawę?
—
Z
przyjemnością — odparłam zadowolona z siebie.
—
W
takim razie jutro w restauracji „Kaori”. O jakiej godzinie możemy
się spotkać?
—
Myślę,
że spokojnie na trzynastą — odparłam.
—
Będę
już na Ciebie czekał w środku. — Ujął moją dłoń i
przejechał po niej kciukiem.
—
W
porządku. — Zarumieniłam się.
—
W
takim razie do zobaczenia.
—
Do
widzenia — wydukałam na jednym wydechu.
Kiedy
odchodził, oparłam się wygodnie o krzesło. Dawno nie czułam
czegoś takiego. Westchnęłam, a Hinata posłała mi ciekawskie
spojrzenie, jednak nic nie powiedziała.
Spojrzałam
na wyświetlacz telefonu, gdzie zauważyłam jeszcze kilka wiadomości
od Shikamaru. Postanowiłam do niego zadzwonić, jak tylko wrócę do
domu.
***
Opadłam
zmęczona na poduszkę, wybierając odpowiedni numer telefonu. W
słuchawce usłyszałam kilka przelotnych dźwięków, po chwili
odezwał się spokojny, męski głos.
—
Słucham,
Sakura. Pisałem do ciebie.
—
Wiem,
byłam zajęta. Pracowałam. — Ile jeszcze kłamstw przejdzie przez
moje gardło?
—
Czy
możemy dzisiaj spotkać się u ciebie? — zapytał niepewnie.
Znałam
Shikamaru i wiedziałam, że starał się walczyć z tym wszystkim,
jednak pokusa była zbyt wielka.
Patrzyłam
w sufit parę dobrych sekund, nie odpowiadając. Ta błoga cisza mnie
uspokajała.
—
Zgoda,
o dwudziestej u mnie.
—
W
takim razie do zobaczenia. — Usłyszałam jako ostatnie i
rozłączyłam się, odkładając komórkę na półkę.
Wzięłam
głęboki wdech i odetchnęłam z ulgą. Dzisiaj potrzebowałam
bliskości, odczuwałam potrzebę wyładowania swoich emocji.
To takie... Egoistyczne.
Pieprzona
Sakura Haruno, ze swoim pieprzonym światem i umysłem. Złapałam za
opakowanie mentolowych papierosów, po czym wyciągnęłam jednego.
Podeszłam spokojnie do okna, odsuwając lekko zasłonę. Spojrzałam
na niebo, które przybrało odcień pomarańczy dzięki zachodzącemu
słońcu. Odpaliłam to cholerstwo i porządnie się zaciągnęłam.
Przyjemne uczucie wypełniło moje płuca. Po kilku minutach zgasiłam
papierosa.
Powolnym
krokiem udałam się do kuchni, postanowiłam coś przekąsić. Ze
zrezygnowaniem otworzyłam lodówkę, wyjęłam trochę warzyw,
sięgnęłam do półki po ryż. Zaczęłam pichcić i już chwilę
później po pomieszczeniu unosił się zapach potrawy.
W
spokoju zjadłam przygotowane przez siebie danie. Dawno nie
gotowałam, ponieważ nie miałam na to czasu, zwykle chodziłam do
knajp na miasto.
Usłyszałam
ciche pukanie do drzwi, wstałam, spokojnie do nich podeszłam i
otworzyłam. W progu ujrzałam lekko zdyszanego Shikamaru. Gestem
dłoni zaprosiłam go do środka. Na mojej twarzy widniał delikatny
uśmiech, który mężczyzna odwzajemnił.
—
Coś
się stało? — zapytałam, kiedy w końcu ściągnął buty i
marynarkę.
—
Nie,
nic — odparł zdawkowo. — Po prostu miałem dzisiaj upierdliwy
dzień w pracy.
Zaśmiałam
się i zerknęłam na niego, zagryzając wargę. Shikamaru wychwycił
moje spojrzenie, jakby trochę speszony, podrapał się po karku.
Podeszłam
do niego powoli, ale jednocześnie zmysłowo. Przeczesałam
rozpuszczone włosy dłonią, gdy nalazłam się naprzeciwko Nary,
stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach przelotny
pocałunek. Szybko sparował, już po chwili byłam wręcz obsypywana
namiętnymi całusami. Pomiędzy nimi uśmiechnęłam się szeroko,
ciągnąc Shikamaru do sypialni. Poczułam zapach nikotyny, jednak w
tej chwili nam obojgu on nie przeszkadzał.
Upadłam
miękko na łóżko, mężczyzna wsadził mi dłonie pod koszulę i
delikatnie masował brzuch. Zaczął składać pocałunki na mojej
szyi, a ja powoli oddawałam się temu beztroskiemu uczuciu.
***
Spojrzałam
na niego nieprzytomna, Shikamaru leżał obok mnie i palił
papierosa. Ręką gładził różowe kosmyki, które teraz niesfornie
opadały mi na twarz. Zauważyłam, że coś go trapiło.
—
Co
jest? — szepnęłam, opierając głowę o jego nagie ramię.
Zaczęłam jeździć palcem po nagim torsie Nary.
—
Mam
wyrzuty sumienia — odparł, zakładając mi za ucho garstkę
włosów.
—
Na
to już nic nie poradzę — rzuciłam cicho i chciałam wstać, ale
zatrzymał mnie gestem dłoni.
—
Zostań.
I
zostałam.
Reszta
wieczoru szybko minęła. Shikamaru pozbierał się, aby wrócić do
domu — swojej żony. Doprawdy chciałam jej współczuć, ale chyba
już nie potrafiłam. Byłam dziwnym typem człowieka.
Westchnęłam,
patrząc na parę ulatującą z herbaty. Zaczęłam się zastanawiać,
czy naprawdę chcę tak żyć. Nie kochana przez nikogo; nie
kochająca nikogo. Czy potrzebowałam męskiego wsparcia w dalszej
drodze?
Byłam
niewarta miłości. Wtedy po raz pierwszy odezwał się we mnie szept
sumienia.
***
Wbiegłam
zmachana do pracy i od razu usiadłam na swoim miejscu. Tak!
Zdążyłam! Dzisiaj rano, kiedy zadzwonił budzik po prostu go
wyłączyłam, po czym poszłam spać dalej. Nie było to zbyt
mądre... Dobrze, że niedługo potem oprzytomniałam, bo nie wiem
jakbym poszła do tej cholernej roboty.
Uśmiechnęłam
się przelotnie do Hinaty, a ta obróciła głowę w lewo, potem w
prawo i widząc, że nikogo nie ma, zapytała:
—
Znowu
się z nim przespałaś?
Cholera,
co za franca! Już wyczaiła o co chodzi, mogłam się tego po niej
spodziewać. W końcu te jej nietypowe oczka wyśledziły wszystko.
—
Sakura...
—
Tak!
I co z tego?! — warknęłam.
—
Nie
powinnaś... — jęknęła cicho.
—
Wiem,
co powinnam, a czego nie powinnam — odburknęłam i zagłębiłam
się w przeglądaniu papierów.
Obie
zamilkłyśmy, wymieniając między sobą tylko kilka spojrzeń. W
końcu Hinata nie wytrzymała ciszy.
—
Umówiłaś
się z nim wczoraj na dzisiaj, prawa?
—
Tak
— odparłam znużona.
—
I
co? Będzie tylko kolejnym facetem... — zaczęła.
—
Nie
wiem, Hinata, nie wiem — mruknęłam kompletnie bezradna.
Nagle
zadzwonił służbowy telefon, który po chwili odebrałam.
Usłyszałam w nim spokojny głos szefa.
—
Haruno,
do mojego gabinetu.
—
Już
się robi.
Westchnęłam
i wstałam, udając się do wybranego celu. Już po chwili stałam
przed biurkiem szefa, zaciekawiona przysiadłam na krześle.
Uśmiechnął się do mnie pogodnie.
—
Sprawa
sama się rozwiązała.
—
Słucham?
— zapytałam, jakby nie rozumiejąc o co mu chodzi.
—
Naruto
stwierdził, że kocha tylko Hinatę, więc już nie będzie spotykał
się z Sasuke — odparł zadowolony.
—
A
co na to Sasuke?
Westchnął
i zaśmiał się pod nosem.
—
Znalazł
sobie dziewczynę. Sam stwierdził, że to było tylko chwilowe.
W
końcu! Nie miałam zamiaru, tak po prostu dać się przekonać, co
do pomysłu zostania żoną Sasuke. Przecież ja nawet z nim wiele
nie rozmawiałam, a kiedy już udało się nam zamienić kilka słów,
zawsze nazywał mnie irytującą. Co za wredny typ człowieka.
—
Całe
szczęście — mruknęłam. — Kim jest jego dziewczyna?
—
Ino
Yamanaka.
—
Ach!
Ta modelka! Widziałam ją ostatnio na jakiejś okładce.
—
Zgadza
się — odparł szef. — Możesz wyjść, tylko tyle miałem ci do
przekazania.
Chwilę
później zagłębiłam się w papierkowej robocie. Jeszcze tylko
kilka godzin, tylko kilka godzin...
***
Zarzuciłam
na siebie zgniłozieloną marynarkę i zerknęłam do lustra. Różowe
włosy pozostawiłam rozpuszczone, gdzieniegdzie lekko się kręciły.
Na sobie miałam małą czarną, która sięgała do uda, do tego w
tym samym kolorze dziesięciocentymetrowe czółenka. Szybko
poprawiłam jeszcze delikatny makijaż, złapałam za niewielką
torebkę i byłam gotowa do wyjścia.
Przeszłam
przez chodnik, który biegł przez ogródek przed domem, dzięki
czemu doszłam do garażu, wyciągając w międzyczasie kluczyki. Już
po chwili odpaliłam swoją srebrną Mazdę Sześć Sedan i zerknęłam
na zegarek. Miałam akurat dwadzieścia minut, żeby zdążyć na
czas. Tyle mi wystarczyło.
Zaparkowałam
na parkingu obok restauracji. Budynek nie był wielki, w kolorze
jasnego beżu, mieścił się w jednej z tokijskich dzielnic. Kiedy
podeszłam do drzwi, przez duże okna zauważyłam czekającego
Kakashiego. Z uśmiechem na ustach stanęłam przy wybranym stoliku.
Mężczyzna przywitał się ze mną i odsunął krzesło od stolika.
Usiadłam, a on zrobił to samo.
Podszedł
do nas wysoki kelner, ubrany w tradycyjne kimono i podał nam menu.
Rozejrzałam się dokładniej po lokalu. Mimo że większość
pomieszczenia była utrzymana w zachodnim, nowoczesnym stylu,
zauważyłam wiele elementów japońskiej kultury.
—
Co
zamawiasz? — zapytał zaciekawiony, obdarowując mnie przenikliwym
spojrzeniem.
—
Wezmę
chińskie pierożki — mruknęłam, zerkając na menu.
—
To
ja wezmę ryby sajry.
Po
chwili do naszego stolika podszedł kelner i złożyliśmy
zamówienie.
Czas
minął nam bardzo szybko i przyjemnie.
***
Zaśmiałam
się z kolejnego żartu Kakashiego. Wypite wino dodawało nam humoru
oraz odwagi. To przez nie czułam ogromne ciepło na policzkach. Z
powodu wypitego alkoholu, Hatake postanowił odprowadzić mnie do
domu na piechotę. Stanęliśmy pod drzwiami od mojego mieszkania. Było już bardzo późno, zasiedzieliśmy się, na dworze świeciło
tylko kilka pobliskich latarni.
Kakashi
nachylił się nade mną, dotknęłam delikatnie jego twarzy. Bez
maski prezentował się naprawę kusząco, jednym zmysłowym
spojrzeniem i ruchem warg sprawiał, że kobiecie miękły kolana.
—
Dziękuję
za dzisiejszy wieczór — mruknął tuż obok mojego policzka,
doszła do mnie słodka woń alkoholu.
—
Ja
również dziękuję. — Stanęłam na koniuszkach palców i
złożyłam na jego ustach krótki pocałunek.
Od
nadmiaru wrażeń zakręciło mi się w głowie. Kakashi szybko
oplótł swoje ręce wokół mojej talii i przyciągnął do siebie.
—
Gdzie
masz kluczyki? — zapytał, a ja poczułam jego podbródek blisko
czoła.
—
W
torebce — oznajmiłam, przełykając ślinę.
Czy
na pewno tego chciałam? Żeby, jak zwykle skończyło się to w moim
mieszkaniu, w moim łóżku? Żebyśmy następnego dnia zapomnieli o
tym, co się wydarzyło? Tak po prostu? Czy nie chciałam czegoś
zmienić w swoim życiu?
Wtedy
po raz drugi odezwał się we mnie szept sumienia, jednak zagłuszył
go słodki smak ust. Grzech namiętności.
| Muzyka |
Kiedy
Kakashi uporał się z zamkiem do drzwi, wparowaliśmy do środka. Od
razu pociągnęłam go za sobą w kierunku sypialni. Zaświeciłam
małą lampkę, która stała na komodzie. Pomieszczenie było małe,
miało białe ściany, w rogu stała wielka szafa, na samym środku
łóżko, pokryte kremową pościelą. Zasłoniłam okna żaluzjami i
spojrzałam na Hatake, który stał w progu. Podeszłam pewnym
krokiem do małego radia, już po chwili do moich uszu doszła kojąca
zmysły melodia.
„You
and me, we made a vow
For
better or for worse
I
can't believe you let me down
But
the proof's in the way it hurts.”
—
Sam
Smith? — usłyszałam cichy szept przy uchu, Kakashi objął mnie i
razem bujaliśmy się w rytm muzyki.
—
Zgadza
się.
Poczułam
czułe pocałunki na swojej szyi. Hatake robił się coraz to
bardziej namiętny i natarczywy. Ja jednak chciałam przedłużyć tę
krótką chwilę ukojenia i obróciłam się do niego przodem,
splatając dłonie na jego szyi i musnęłam wargi mężczyzny.
Trwaliśmy
jeszcze tak kilka minut, po czym Kakashi zaczął kierować mnie nie
łóżko. Pozwoliłam mu delikatnie pchnąć mnie na mebel, poczułam
miękkość materaca na swoich plecach.
Hatake
zrzucił z siebie marynarkę i usadowił się nade mną. Do moich
nozdrzy doszedł zmysłowy zapach wody kolońskiej. Podniósł moje
plecy i zaczął ściągać ze mnie sukienkę. Szło mu to tak
niesfornie, aż zaśmiałam się pod nosem. Ten z uśmiechem na
ustach puścił do mnie oczko.
W
ciemnych tęczówkach mogłam zauważyć odbijające się światło
lampki. Hatake przejechał nosem po mojej szyi. I kiedy w końcu
uporał się z moimi ubraniami, przyciągnęłam go do siebie.
Ostatnie co usłyszałam to szelest rozrywanej folii.
„But
I know that I still need you here.”
***
Opadłam
zdyszana na poduszkę. Po pokoju nadal roznosił się głos Sama
Smitha. Poczułam, jak Kakashi obejmuje mnie ramieniem. Ułożyłam
głowę na jego torsie.
—
Masz
kogoś prawda? — zapytał spokojnie, głaszcząc moją szyję.
—
Jestem
sama — odpowiedziałam zdawkowo.
Zaśmiał
się.
—
Nie
sądzę, aby taka kobieta jak ty była samotna.
Poczułam
dziwne mrowienie w podbrzuszu. Tak naprawdę... To byłam całkowicie
sama. Nie miałam faceta na stałe, nikt się o mnie nie troszczył,
nie krzyczał, jak zrobiłam coś źle. Byłam dosłownie... Kochanką
na jedną noc.
—
Muszę
zapalić. — Westchnęłam i sięgnęłam po paczkę papierosów,
wyjmując jednego. — Chcesz?
—
Nie
palę – odpowiedział, patrząc na mnie przymrużonymi oczami.
—
Jak
chcesz. — Wzruszyłam ramionami.
„You
say I'm crazy
'Cause
you don't think I know what you've done
But
when you call me „baby”
I
know I'm not the only one.”
—
Chciałbym
cię pokochać.
Te
słowa sprawiły, że ślina ugrzęzła mi w gardle i nie byłam w
stanie wykrztusić słowa. Zaciągnęłam się, aby zapełnić dymem
swoje płuca, napawać się tą przyjemną czynnością.
—
Nie
jestem warta miłości — odpowiedziałam szybko.
—
Każdy
zasługuje na miłość. — Uśmiechnął się pogodnie, odgarniając
mi włosy z twarzy.
Nie
odpowiedziałam.
***
Kakashi
pozbierał się zaraz z rana, ponieważ oboje musieliśmy iść do
pracy. Tak w sumie... Przydałby mi się dzień wolnego. Ale to
jeszcze nie teraz...
Zaczęłam
przygotowywać się do wyjścia z domu, kiedy usłyszałam dźwięk
dzwonka. Szybko podeszłam do drzwi, aby je otworzyć. W progu
ujrzałam nieco zmartwionego Shikamaru.
—
Mogę
wejść?
—
Pewnie,
wchodź.
Nara
rozejrzał się tak, jakby był tutaj po raz pierwszy. Coś w jego
zachowaniu mi nie pasowało, wydawał się nazbyt niespokojny.
—
Coś
się stało? — zapytałam cicho.
Westchnął
i popatrzył na mnie błagalnie.
—
Temari
się o nas dowiedziała.
Wpatrywałam
się w niego w osłupieniu.
—
Jak
to?
—
Już
od jakiegoś czasu mnie podejrzewała, ale wczoraj zrobiła mi
awanturę i... Przyznałem się do tego.
Zamilkłam.
Chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałam, co
powiedzieć. Przygryzłam wargę, patrząc na niego błagalnie.
—
Nie
martw się, nie powiedziałem jej, że to ty. Nie chce ci robić
problemów. Po za tym... To koniec. I tak już wszystko się
spieprzyło.
Między
nami nastała cisza, którą postanowiłam przerwać.
—
Walcz
o nią.
—
Co?
— zapytał zdezorientowany.
—
Walcz
o nią. Może wszystko się spieprzyło i raczej nie zanosi się na
to, aby ci wybaczyła, ale... Kochasz ją prawda?
Shikamaru
spojrzał na mnie zdziwiony i skrzyżował ręce na klatce
piersiowej.
—
Kocham.
—
Jeśli
masz, o co walczyć, to walcz. Nie będzie jednak łatwo. —
Westchnęłam. — A teraz idź, na pewno ktoś na ciebie czeka.
Nara
pokiwał głową, pożegnał się ze mną krótkim „cześć” i
wyszedł.
Spojrzałam
na zegarek. Miałam szczęście, że zostało mi jeszcze jakieś
czterdzieści minut, aby dojechać do pracy. Zabrałam wszystkie
najpotrzebniejsze rzeczy, udałam się do drzwi i zamknęłam je za
sobą. Musiałam zamówić taksówkę, gdyż moje auto zostało
wczoraj na parkingu przy restauracji.
Gdy
tylko samochód podjechał, wsiadłam do niego i podałam adres
kierowcy. Po pewnym czasie znalazłam się w dużym, nowoczesnym
budynku. Przeszłam przez główny hol, przywitałam się z
recepcjonistką i udałam się do windy. Wcisnęłam guzik z numerem
odpowiedniego piętra. Gdy na małym ekranie wyświetliła się
wybrana liczba, wysiadłam i poszłam w stronę swojego biurka.
Hinata była jak zwykle punktualnie.
***
Dzisiaj
praca minęła mi wyjątkowo szybko. Oczywiście musiałam jeszcze
zajść po swoje auto. W międzyczasie zadzwonił do mnie Kakashi,
umówiliśmy się na wieczór. Czułam lekkie podekscytowanie, niczym
nastolatka przed pierwszą randką.
Nie
miało być to jednak wyjście do restauracji, tak, jak ostatnio,
mieliśmy zamiar udać się na spacer. Niby to nic specjalnego, ale
przyznam nie miałam ochoty na kolację w knajpie. Przechadzka była
mi potrzebna, tak dla odprężenia.
Tym
razem postawiłam na miętową spódniczkę z baskinką i biały
podkoszulek. Do tego zielone czółenka. Włosy pozostawiłam
rozpuszczone, zrobiłam sobie lekki makijaż. Spojrzałam za okno, na
dworze robiło się już ciemno. Po chwili usłyszałam dzwonek do
drzwi. Złapałam za marynarkę i torebkę, po czym poszłam
otworzyć. W progu stał nikt inny, jak Kakashi. Szybko ubrałam
kurtkę i wyszłam, zamykając za sobą. Posłałam mu ciepły
uśmiech.
Kiedy
znaleźliśmy się w pobliskim parku, objął mnie ramieniem.
Poczułam się wtedy tak lekko, a przyjemne uczucie wypełniło moje
podbrzusze. Gdybym była nastolatką, stwierdziłabym, że to miłość,
teraz... Trochę mnie to śmieszyło.
Posłałam
mu nikły uśmiech, kiedy musnął delikatnie dłonią mój
policzek. Spojrzałam prosto w jego ciemne oczy i uzmysłowiłam
sobie, że nie powinniśmy... Tak naprawdę nic o sobie nie
wiedzieliśmy, w dodatku Kakashi brał to wszystko na poważnie, a
ja, jak zwykle traktowałam ten związek niczym przelotny romans.
—
Kakashi
— zaczęłam. — Czy to ma sens? — zadałam pytanie, chwytając
go za rękę.
—
Co
ma sens?
—
My,
nasze spotkania, to wszystko. — Bezradnie rozłożyłam dłonie.
—
Sakura.
— Westchnął. — Jeśli sama chcesz, aby coś miało sens, to na
pewno to ma. Powinnaś też zacząć traktować innych poważnie.
Zamilkłam.
Niektóre słowa docierały do mnie w spowolnionym tempie. Nigdy
wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, czy kogoś raniłam swoim
zachowaniem. Uczucia innych były mi obce, całkowicie nie miały
znaczenia.
Uciekłam
od jego dotyku, ciemnego spojrzenia i przyjemnego głosu. Zatraciłam
się we własnych myślach.
—
Muszę
się napić — rzuciłam nagle. — Chodźmy do mnie.
—
W
porządku — odparł, mierzwiąc włosy ręką.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
***
Opadłam
na łóżko i wzięłam lampkę wina w dłoń. Upiłam łyka, cały
czas patrząc na Kakashiego. Ten zaś usiadł po drugiej stronie
mebla, również deliektując się alkoholem. Przez moment
patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy. Hatake odkładając kieliszek,
przybliżył się do mnie i musnął mój policzek. Westchnęłam,
gdy poczułam jego dłoń w moich włosach. Oddech mężczyzny
przyjemnie drażnił moją skórę. Powoli odpinałam guziki koszuli
Kakashiego, a ten składał na szyi słodkie pocałunki.
Cały
świat wirował wokół, kiedy z nim przebywałam. Leżeliśmy obok
siebie lekko zmęczeni. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Pospiesznie pozbierałam ubrania z podłogi i nałożyłam je na
siebie, Hatake zrobił to samo.
Kiedy
otworzyłam, nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. Przed
sobą ujrzałam wysoką blondynkę o zielonych oczach, z związanymi
włosami w cztery kitki — w dodatku była ciężarna. Przełknęłam
ślinę, wiedziałam z kim czeka mnie konfrontacja. To żona
Shikamaru.
—
Mogę
wejść, czy mam tak stać? — wysyczała na samym początku.
—
Proszę
wejść — powiedziałam, starałam się zachować spokój.
—
Jaka
uprzejma — mruknęła. — A to kto? — zapytała, patrząc na
Kakashiego. — Kolejny twój kochanek?
Spojrzałam
niepewnie na Hatake i przygryzłam wargę.
—
Kolejny
kochanek? — powtórzył jej słowa.
—
Och,
to pan nie wiedział, że sypia z kim popadnie? Również z moim
mężem — fuknęła zła.
Wyglądała,
jakby zaraz miała skoczyć mi do gardła. Nie dziwiłam się jej, w
końcu w takiej sytuacji zrobiłabym pewnie to samo.
Kakashi
popatrzył na mnie rozczarowany i wyszedł z domu. Chciałam go
powstrzymać, ale coś nie pozwoliło mi ani wykonać żadnego ruchu,
ani powiedzieć jakiegokolwiek słowa. Wiedziałam, że to ja
zawaliłam po całości, nie mogłam już nic z tym zrobić.
Wstrzymałam
oddech, a kobieta wybuchnęła.
—
Co
ty sobie wyobrażasz, co? Żeby zachowywać się jak zwykła dziwka?!
Dobrze wiedziałaś, że jest żonaty i że będziemy mieli dziecko!
—
Po
co do mnie przyszłaś? — zapytałam znudzona.
Nie
pierwszy i nie ostatni raz.
—
Po
co przyszłam? Jaka bezczelna.
Złapałam
za paczkę papierosów i zapaliłam jednego.
—
Przecież
to i tak nic nie zmieni. — Westchnęłam. — Nie jesteśmy w
stanie nic poradzić na przeszłość.
Blondynka
skrzywiła się.
—
Trzymaj
się ode mnie i od mojego męża z daleka, szmato — mruknęła i
wymierzyła mi siarczysty policzek.
Zapiekło.
I odznaczyło piętno na mojej dumie. Fuknęłam.
—
Należało
ci się. To i tak nawet za mało — popatrzyła na mnie z odrazą.
Prychnęłam,
jakby to cokolwiek mnie obchodziło...
Udała
się w kierunku drzwi, jednak za nim wyszła, zapytała jeszcze:
—
Jak
masz na imię?
—
Sakura.
—
Imię
godne dziwki — mruknęła zła. — Jestem Temari. Zapamiętaj to
imię.
I
tyle ją widziałam. Poszło szybciej niż się spodziewałam. Chyba
była dla mnie zbyt łagodna, takie miałam odczucie. Złapałam za
lampkę wina, włączyłam piosenkę Sama Smitha „I'm not the only
one” i opadłam na łóżko.
Zaśmiałam
się pod nosem z własnej głupoty. Zostałam sama, całkiem sama.
Bez ramienia, które by mnie wsparło i objęło, bez czułych
pocałunków.
Pomyślałam
o Kakashim. Nie byłam jego pieprzoną Tiną Turner, byłam pieprzoną
Sakurą Haruno.
Leżałam
tak, delektując się spokojną muzyką. Nuciłam ją pod nosem, po
czym upiłam łyk wina. Przez zasunięte rolety do pokoju wpadało
trochę światła. Miałam dość tego wszystkiego.
Zignorowałam
szept sumienia, zignorowałam głos swojego serca, a grzech
namiętności okazał się zbyt pociągający, abym mogła go
okiełznać. I tak oto zostałam sama.
—
Pieprzyć
miłość — mruknęłam, czując słodki smak alkoholu.
„You
say I'm crazy
'Cause
you don't think I know what you've done
But
when you call me „baby”
I
know I'm not the only one.”
Musiałam to wstawić! xD <3
Od autorki:
*Cytaty pochodzą z piosenki Sama Smitha - I'm not the only one
Mam nadzieję, że przez to przebrnęliście. XD Jest banalne, niektóre dialogi są bardzo zakręcone... Np. te z Itasiem <3 Ale cóż zrobić, nie mam smykałki do yaoi itd. i nigdy czegoś takiego nie pisałam i raczej nie napiszę, to nie dla mnie. Jednak wplotłam coś takiego dla urozmaicenia. Skoro skończyłam już tę jednopartówkę, to biorę się za rozdziały.
Trzymajta się!
Może jednak nie poszły mi tak źle te paringi, co? XD
Przepraszam, że to powiem, ale to pierrrrdolony epik!
OdpowiedzUsuńOesu, jesteś wspaniała, wiesz? Cały czas cieszy mi się dziób, mimo tak smutnego zakończenia. No nie mogę!
Nie jestem w stanie wszystkiego przytoczyć, ale zapewne jak większość czytających osób, żyłam skromną nadzieją, że Haruno się ustatkuje. A tu taki psikus. :D Ogólnie chyba nigdy nie czytałam o ShikaSaku, co też było w jakiś sposób intrygujące. :D
"Czyli jest gejem" zabiło moją wiarę w opanowanie Sakury. xD A Hinata przypominała taką sąsiadkę z klatki czy zza płotu.
No jeju, nie mam słów, Kakashi jak zwykle kwintesencją seksu, te papierosy, ta zmysłowość. Ochy, achy; mój humor wspiął się na wyżyny, az wezmę się za naukę. xD
No i ta Temari... Wyobrażam ją sobie taką z tym brzuszkiem, jak sprzedaje wszystkim srogie liście. <3
Ta prostota, którą się martwiłaś, dała tej partówce najwięcej uroku. Przez to wciągała jeszcze bardziej, rysując dobrze znane nam sytuacje. Jak dla mnie, wygrałaś moje serce, po raz enty.
Aeee, czekam na rozdziały na innych blogach, ale z chęcią Cię jeszcze kiedyś zobaczę, przy tworzeniu KakaSaku, bo to naprawdę Ci się udało!
Buziaków mooooc! <3
Mayako! Zawsze, jak czytam twoje komentarze, to mi się morda cieszy. XD
UsuńJa też nigdy nie czytałam o ShikaSaku, chyba nawet nie ma takich blogów, a jeśli są to gdzieś w otchłaniach internetu. XD
To się bierz za naukę, póki Ci się chce, bo ja się jakoś nie mogłam przez weekend zmotywować, a miałam się uczyć, nie pozdrawiam. XD
Ej, no, bo się zarumienię przez te komplementy, już wystarczająco Venetica mi słodziła. XD Ale cieszę się, bo miała być odczuwalna taka prostota... ;)
Pomyślę nad tym, ale następnym razem chciałabym jakąś bardziej "ogarniętą" fabułę. XD
<3
Hahahaha jeszcze Ci posłodzę! <3 Meeeeeeeeeeeega szablon <3
OdpowiedzUsuńCo do partówki to może się powtórzę, może nie, ale... jest zarąbista w tej swojej prostocie :D Minimalistyczna rzekłabym wręcz :D Przede wszystkim nie przynudza, tylko czyta się ją jak dobrą książkę :D Nigdy nie pisałaś czegoś takiego?? o.O a wszyło Ci naprawdę świetnie :D <3
Buziaki :*
P.S. Na te serduszko przy moim nicku nie zasługuję :D Ale nie wracam do wczorajszej sytuacji, bo mnie ukatrupisz jeszcze :D
Dziękuję <333333
UsuńRaczej czytania tak jak dobrzej książki, to jeszcze do tego daleko... Ale dziękuję :3
Ukatrupię to za mało powiedziane!
Wspaniałość no na prawdę, trzeba mieć talent, żeby tak świetnie ująć dwa romanse na raz.
OdpowiedzUsuńKakaSaku to co prawda mój ulubiony paring i trochę smutne to zakończenie, ale liczę, że jeszcze zobaczę tutaj tę parę!
Dziękuję bardzo :3 Może kiedyś jeszcze mi się uda coś wyskrobać o KS. XD ;)
UsuńHa, miałam iść na trening, ale nie poszłam, więc skoto mogłam się wylegiwać w łóżku, to przeczytałam. <3
OdpowiedzUsuńKurczę no, szkoda mi tego, że Temari spieprzyła jej relację z Kakasiem. A już myślałam, że może z nim będzie, że on ją pokocha, a ona jego i będzie taki jeden wielki super hepi end. No, ale przecież nie mogłaś zrobić hepi endu, pffffffffff.;___;
Uchihowie są tutaj nieźle jebnięci, haha xD Raz geje, raz hetero, nieźle to wymyśliłaś, uśmiałam się jak nie wiem co. I ta propozycja Itachiego mnie po prostu rozwaliła.
No i czemu nie napisałaś o fabryce stokrotek? xD Albo kwiecie paproci? xDD A co jak ona tego nie ma? ;> No i bardzo mi się podobały opisy.
Wgl przyjemnie mi się czytało, aż ukoiło moje biedne oczy. Szkoda no, że skończyło się tak a nie inaczej. Głupi Shikamaru się wygadał... No, ale z drugiej strony się nie dziwię. A na miejscu Tem chyba bym ją zabiła. Ba, na pewno bym ją zabiła.
Szkoda mi trochę Hinaty, ale skoro Naruto ją kocha to może będzie dobrze...
Kocham piosenkę z plejlisty! *,* A sama partówka urzekła mnie swoją prostotą, serio, a co, powiem ci. :D
Nie mam weny na komentarze, więc na tym zakończę swą nudną wypowiedź. Może niedługo znowu coś się tu pojawi ;>
Zochan, kurcze, nie spodziewałam się, że to przeczytasz. XD
UsuńNo nie mogłam zrobić happy endu, byłoby zbyt cukierkowo XDDDD
Uchihowie ryją banie i to mocno, Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka raz chłopaczek. :')
Pamiętaj, że Tem była ciężarna, więc raczej nie rzuciłaby się na Sakurę i nie "zabiła jej" XD
Wiem, kawałek z playlisty jest fajny :3
<3!
Świetna jednopartówka! Naprawdę bardzo mi się spodobała. Zaintrygował mnie zwłaszcza wątek ShikaSaku, gdyż ten paring nie jest za często spotykany.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na kolejną partówkę. :)
Dziękuję bardzo :3 Cóż sama się nie spotkałam jeszcze z tym paringiem ;)
UsuńJAK TU JEST ŚLIIICZNIIEEEE!!!!!
OdpowiedzUsuńWybacz, musiałam to wykrzyczeć :>
Ekhem.
Tak więc, dobry dzień, miło poznać.... Ale no, jeeejuuu tu jest tak ślicznie!
OD DZIŚ TO MÓJ ULUBIONY SZABLON!
Co do samej jednopartówki, to była naprawdę bardzo dobra.
Sakura z Shikamaru o_o Ten paring serio jest ciekawy, nawet bardzo.
Ale jednak, KakaSaku zawsze górą! Czasem jeszcze SasuSaku xd
Ale dobra, dobra wracam do tematu. Szczerze mówiąc byłam pewna, że to skończy się happy endem, że Sakura będzie z Kakashim.
A tu jednak klops ;c
Wpadła Temari, wypadł Kakashi, Temari zaraz też wyleciała, a Różowa poszła się upić...
Dobra, uwielbiam takie zakończenia xd
Kończę z chaosem w tym komentarzu i czas się żegnać.
Do następnego i niech wena będzie z Tobą ;3
Cieszę się, że szablon się podoba ^^.
UsuńDziękuję za opinię, też wolę KakaSaku (chociaż naj SasuSaku), ale paring ShikaSaku też jest ciekawy :D